Nie Peru, nie Panama ani nie Puerto Rico, w tym roku na wakacje pojechaliśmy na Podlasie!
Już od jakiegoś czasu sezon letni spędzamy w Polsce. Przecież gdy letnich temperatur nie powstydziłaby się upalana Hiszpania, nie ma sensu ruszać się w inne strony – lepiej zostawić sobie słoneczne regiony świata na czas mniej słonecznych dni w Polsce. Dodatkowo już dawno temu postanowiłam sobie (żeby nie było, że „cudze chwalicie swego nie znacie”), iż odkryję prawdziwe skarby w Polsce. A mając jeszcze u boku Francuza to już wręcz muszę mu zaimponować ojczyzną.
Po przeprowadzce do Warszawy nie mieliśmy kompletnie czasu ani energii. Na nic. Nawet na wojaże. Bardziej oczywiście czasu, bo energia jakoś by się znalazła. I w końcu ją wykrzesaliśmy. W sierpniu, w drugim tego miesiąca weekendzie. Korzystając z faktu, iż mieszkamy teraz w innym rejonie Polski, mamy w planach zwiedzać to co bliżej Warszawy, a co nie po drodze było z Katowic. Choć już nie dojedziemy w godzinkę w góry, to do morza mamy bliżej, na Mazury i na wspomniane Podlasie też.
Pierwszy raz w życiu wybrałam się w tamte strony i myślę, że już do końca życia region ten będzie mi się kojarzył z upalnym latem (mimo, że pierwszego dnia nie było zbyt słonecznie), wszechogarniającą ciszą i spokojem; przestrzenią, zielenią i naturą. Momentami przejeżdżając przez szerokie drogi pośrodku niczego, otoczone zielonością lasów, czułam się trochę jak w Norwegii.
Przejdźmy do rzeczy
Tym co ściągnęło nas na Podlasie nie był tylko spokój ani stolica regionu, choć i w Białymstoku spędziliśmy kilka godzin w sobotę rano i w niedzielę po południu. Miejscem, które nas zwabiło była magiczna kraina. Magiczna ze względu na nazwę i jak i ukryte skarby. Mowa oczywiście o Krainie Otwartych Okiennic.
Podlaskie wsie: Trześcianka, Puchły i Soce położone w dolinie Narwi tworzą szlak – jak sama nazwa wskazuje – domów z otwartym, kunsztownie zdobionymi okiennicami, będącymi architektonicznym fenomen – czegoś podobnego nie znajdziemy w innych rejonach Polski. „Polując” na kolejne domy, odkrywaliśmy charakterystyczne zdobienia snycerskie. Drewniane, rzeźbione ornamenty nawiązujące do zdobnictwa stosowanego w rosyjskim budownictwie ludowym i będące jego reliktem, umieszczane są wokół okien oraz na węgłach, szczytach czy zrębach domów. Okna ozdabiają nad- i podokienniki, a dopełnieniem całego kunsztu są oczywiście okiennice malowane żywymi, często kontrastowymi kolorami.
Puchły
Soce
Trześcianka
Nie tylko okiennice
Poza domami, na szczególną uwagę zasługują znajdujące się na szlaku zabytkowe, przydrożne kapliczki; krzyże oraz piękne, drewniane cerkwie malowane na intensywne kolory.
Cerkiew w Trześciance z 1864 r. może pochwalić się widocznym z oddali i rzucającym się w oczy trawiastozielonym kolorem. Mnie urzekła natomiast Cerkiew w Puchłach (budowana od 1913 do 1918 r.) pod wezwaniem Opieki Matki Bożej, będąca jednym z najpiękniejszych obiektów architektonicznych doliny Narwi. Swym niesamowitym, niebieskim kolorem rozpromieniła pochmurne niebo, które nad nami tego dnia zawisło. Nie udało nam się jej niestety zwiedzić wewnątrz, gdyż ponoć proboszcz wybył na odpust do pobliskiej wsi, a zwiedzanie trzeba ustalać wcześniej telefonicznie.
W Socach natomiast jako pierwszą dostrzegliśmy przydrożną kapliczkę pod wezwaniem św. Proroka Eliasza, gdzie można przeczytać taką oto historię:
Legenda głosi, iż pod koniec XIX w. Soce nawiedziła epidemia. Zmarłych których nie nadążano chować na cmentarzu w Puchłach, zakopywano w lesie. Wtedy pewien mężczyzna usłyszał we śnie głos nakazujący, by mężczyźni, którzy przeżyli, ustawili w ciągu jednej doby, w czterech krańcach wsi kamienne krzyże, a kobiety połączyły je sporządzoną w tym czasie nicią. Tak zrobiono, stał się cud i zaraza ustąpiła.
W poszukiwaniu cerkwi i otwartych okiennic warto udać się też do mniej znanych wsi: Pawłów i Ciełuszek, a także samemu pozwolić sobie na odkrywanie skarbów tej magicznej krainy. Warto, oj warto!
Jeśli wyjeżdża w tamte okolice na weekend, może podskoczyć jeszcze do znajdującej się nieopodal miejscowości Supraśl by zobaczyć Prawosławny monaster męski Zwiastowania Przenajświętszej Bogurodzicy Maryi i św. Apostoła Jana Teologa, a w drodze do Białegostoku prawosławną Cerkiew Haga Sofia! Tak, dobrze napisałam. Ten obiekt wzorowany jest na świątyni znajdującej się w Istambule.
A kto nakarmi oko, niech biegnie do Babki w Białymstoku – knajpy, która serwuje pyszne kresowe jedzenie. Choć w większości mięsiwo, to jednak udało mi się schwytać coś wegetariańskiego. I przyznaję, że dawno nie piłam tak dobrego piwa jak to, które mi tam polano – Tradycynis z Litwy.
Pisałam już o Zalipiu odwiedzonym w piękny, wiosenny dzień, o Čičmanach, którym zwiedzaniu towarzyszyła świąteczna, zimowa atmosfera. Do Krainy Otwartych Okiennic wybraliśmy się latem, wypadało więc znaleźć etnograficzne miejsce w sam raz na piękną polską jesień.
I znaleźliśmy 🙂