Polskie Zalipie – Malowana Wieś


Noc Muzeów

Ponieważ Noc Muzeów jest dla mnie i Baptiste wyjątkowym wydarzeniem, co roku staramy się być w innym miejscu i należycie je celebrować. Choć miała być Noc Muzeów, zrobiło się z tego popołudnie. Nie wyszło tak jak planowaliśmy, ale tradycja musiała zostać zachowana. Zamiast biegać po mieście z soboty na niedzielę, po południu 14 maja 2016 r. wybraliśmy się do Zalipia, które miało być naszą galerią na wolnym powietrzu.

O miejscu tym słyszałam i czytałam już dawno, więc tylko czekaliśmy na okazję i czas by pojechać. Oprócz Zalipia w planach był Tarnów i muzeum etnograficzne, ale Clio odmówiło posłuszeństwa, więc plany trzeba było zmienić. Trzygodzinne czekanie pod stacją benzynową (nawet nie wiem co to było za miasteczko) na odholowanie (pomimo kilkudziesięciu prób Clio nie odpalało), skończyło się, gdy muzeum w Tarnowie było już zamknięte.
Nie znaczy to, że jeszcze tam nie pojedziemy. Ale nie o tym będzie mowa. Póki co kilka słów o Zalipiu.

Zalipie

Zalipie to „malowana wieś” położona w województwie małopolskim, w gminie Olesno, kilka kilometrów od Tarnowa; słynąca z pięknych, ręcznie malowanych motywów kwiatowych, które zdobią domostwa. W Zalipiu znajduje się Zagroda Felicji Curyłowej (1904-1974), która stanowi filię muzeum etnograficznego w Tarnowie i została wpisana do rejestru zabytków nieruchomych. Felicja Curyłowa była artystką ludową, malarką zalipiańską, która rozpropagowała idę malowanych domów.

Dom Felicji Curyłowej jest wielką wystawą teraz, ale był nią również już za życia artystki. Tworzy skansen sztuki ludowej, etnograficzną atrakcję i jest dostępny dla turystów za niewielką opłatą – 8 zł bilet normalny, 5 ulgowy.

Pozostałe domy we wsi (choć niestety nie wszystkie) mogą poszczycić się pięknymi zdobieniami, które co roku biorą udział w konkursie na „Malowaną chatę” (w roku 2018 miała miejsce 55 edycja konkursu) . Odbywa się on w weekend po święcie Bożego Ciała. Mieszkańscy dumni ze swoich dzieł, chętnie udostępniają je turystom, pozwalając robić zdjęcia, zapraszając na podwórza. Warto zwrócić uwagę również na kościół pod wezwaniem Św. Józefa, którego wnętrze również zostało udekorowane przez artystki zalipiańskie. Miało to miejsce 1966 roku, a malarki działały pod kierownictwem właśnie Felicji Curyłowej. W 2008 podjęto decyzję o odświeżeniu malowideł

Kościół pod wezwaniem Św. Józefa

Dom Malarek

Przejeżdżając przez wieś nie można ominąć również Domu Malarek, który jest miejscem pracy twórczej, gminnym ośrodkiem sztuki, który ma na celu kultywowanie obyczaju, udzielanie informacji turystom oraz promowanie Zalipia nie tylko w kraju, ale również za granicą.

Ale dlaczego?

Trzeba w końcu zadać sobie pytanie skąd wziął się zwyczaj malowania domów? Gdy w minionych latach gotowało się jeszcze w piecach, dym unoszący się z nich rozprzestrzeniał się po izbie, po czym wydostawał się do otworu w suficie, brudząc i szpecąc ściany. Kobiety ze wsi bieliły zabrudzone i okopcone pokoje, cętkując je białymi plamami – pociągnięciami pędzla.

Nawet gdy zaczęto korzystać z nowocześniejszych pieców, wcześniejsze specyficzne wzornictwo stało się inspiracją do rozwoju nowej formy wewnętrznej dekoracji. Zamiast białych plamek zaczęto malować skromne motywy kwiatowe, początkowo używając tylko białego wapna, sadzy i gliny. Bardziej utalentowane wiejskie kobiety zaczęły przerysowywać kwiatowe motywy na papier, które wieszały na ścianach nad swoimi łóżkami. Bogatsze kobiety zlecały wykonanie papierowych dekoracji ubogim, ale bardziej utalentowanym dziewczynom.

Sztuka i tradycja

Fenomen malowanych wnętrz został opisany przez uczonych na początku XX wieku, a kobiety z Zalipia zaproszone do Krakowa na pokaz sztuki folklorystycznej. Zdecydowano się podtrzymywać ten zwyczaj, by następnie rozwinąć zdobnictwo z dotychczasowych prostych wzorów, do kolorowych, rozbudowach kompozycji (nie tylko kwiatowych) ubogaconych w inne motywy roślinne.

Dziś oprócz wewnętrznych zdobień, artystki lubują się w sztuce haftu (w kościele można podziwiać wyhaftowany ornat), wykonują papierowe kwiaty, zdobią ceramikę i oczywiście przeniosły swoje malowidła na zewnątrz. Można podziwiać malowane ściany domów, ale nie tylko. Znajdziemy też studnie, budy dla psów, ławki.

W Domu Malarek można znaleźć księgę, do której wpisują się goście dzieląc się swoimi wrażeniami po wizycie w Zalipiu. Przeważają słowa uznania i wsparcia, by wciąż kultywować tę piękną tradycję. Odwiedzający doceniają to, że malarkom „wciąż się chce” i są wierne swoim pasjom. Dołączam się i ja do tych słów, a każdemu kto miałby ochotę na chwilę wytchnienia – w końcu Zalipie to mała, zielona wioska, pełna spokoju, uroku, barw i świeżego powietrza – szczerze polecam to miejsce. 🙂