Marmur, dolmen i oliwki


W NAJGORSZYM WYPADKU POJEDZIEMY DO FRANCJI CZ.3/4

Kolejnego dnia wyruszyliśmy zobaczyć kilka mniejszych kościołów w w okolicy, a następnie, naszym głównym celem miało być Opactwo w Caunes Minervois.

To była niedziela. Pierwszy kościół – Église Sainte-Marie w Rieux Minervois był zamknięty na cztery spusty… Tak, w niedzielę. Jednymi osobami, które chciały go odwiedzić byli turyści – tacy jak my. Kościół ten jest do dyspozycji od poniedziałku do soboty od od 10 do 12 i od 14 do 18, czyli w godzinach pracy informacji turystycznej. W niedzielę kościół jest nieczynny! We Francji wiele kościołów jest po prostu zamkniętych, ponieważ nie ma kto do nich uczęszczać. Nie ma też wielu księży, a czasami zdarza się, że jeden z nich służy w kilkunastu kościołach odprawiając msze objazdowe.

Stwierdziliśmy, że w takiej sytuacji jedziemy bezpośrednio do Opactwa św. Piotra i Pawła (w Caunes Minervois), dziś pełniącego funkcję muzeum, czynnego więc również w niedzielę.

Wypuszczam teraz węża historycznego, ale stwierdziłam, że będąc w rodzinnych stronach Francuza, trzeba się trochę podszkolić z historii tego regionu.

Opactwo zostało założone przez mnicha w 780 roku i zadedykowane świętemu Piotrowi i świętemu Pawłowi. Najstarsza część opactwa to strona wschodnia stanowiąca podstawę apsydy. W IX w.-X w. miejsce zaczęło się bogacić i dzięki temu rozbudowywać. Najstarsze ruiny, które udało nam się zobaczyć, znajdujące się po wschodniej stronie kościoła, pochodzą właśnie z X wieku. Z tego też wieku pochodzą pierwsze wspomnienia o męczennikach z Caunes, których relikwie są przechowywane i wciąż używane w ceremoniach procesyjnych. Wyższe kondygnacje kościoła pochodzą z XI i XII wieku, gdy kościół był powiększany. Jak na spory okres czasu są dobrze zachowane. Architektura kościoła to wczesny styl romański. W 1227 roku katarski biskup z Carcassonne został spalony w Caunes, na rozkaz arcybiskupa z Narbonne.

Rejon Caunes Minervois słynie z wydobycia marmuru, dlatego w okolicznych kościołach można zachwycić się bogactwem tego kruszca. Ponieważ jest go naprawdę wiele, nie dziwi, iż nawet kran w toalecie czy pomniki w parku są z niego wykonane.

Co ciekawe, ten właśnie marmur można odnaleźć w Wersalu – czerwony z przesmykami bieli, szarości; którego miejsce wydobycia właśnie zwadziliśmy. Można spotkać wiele odcieni: blady róż, stary róż, krwawa czerwień.

W okolicy wciąż funkcjonują cztery kamieniołomy wydobywające marmur. W pobliskim wąwozie można podobno zobaczyć widoczne przesmyki marmuru. Podobno, ponieważ na własne oczy nie widziałam.

Opactwo św. Piotra i Pawła
Opactwo św. Piotra i Pawła
Takie luksusy, się powodzi

A wspomniany Église Sainte-Marie udało nam się zwiedzić tydzień później – w sobotę, pół godziny przed przypadkowym ślubem. Kościół ten jest specyficzny ze względu na heptagonalny (siedmiokątny) kształt.

Wybudowany w drugiej połowie XII wieku, przez Mistrza z Cabestany, którego imienia nikt nie poznał, a którego „zdradził” właśnie jego nietypowy styl tworzenia. Charakterystycznyne dla jego stylu są rzeźby, różne od tych, które tworzono w stylu romańskim.

Dzieła Mistrza z Cabestany

Ledwo zauważalny znak na drodze wskazywał nam kolejne miejsce, którego szukaliśmy.

Małe-wielkie odkrycie tego dnia. Małe bo nasze, wielkie bo prehistoryczne. Dolmen de Pepieux (od miejscowości, w pobliżu której się znajduje) zwany też Dolmen des Fades. Celtycka budowla stanowiąca formę grobowca, mająca ponad 5000 lat! Miejsce w zaciszu leśnym, z dala od turystów, jest w pewien sposób magiczne. Kilka wielkich kamieni poukładanych w specyficzny sposób i ich kilkutysiącletnia historia.

Dolmen

Kolejny dzień zaczął się jak zwykle… późno

Naszym celem była wytwórnia oliwy. L’Oulibo w mieście Bize-Minervos to nie tylko fabryka. To również sklep z produktami prosto od producenta i oczywiście miejsce turystyczne, które można zwiedzać z przewodnikiem. W Tychach mogłam się pochwalić Browarem Tyskim (oczywiście Baptiste już odwiedził), we Francji należało, jakżeby inaczej, zwiedzić wytwórnię oliwy.

Wizyty dla turystów w tym miejscu odbywają się co godzinę, od 15 do 18 w sezonie letnim plus jedna wcześniejsza wizyta o 11, ale przecież nie było takiej siły, która by sprawiła, że zdążylibyśmy na tę godzinę. Choć planowaliśmy być o 15, ledwo dojechaliśmy na 16. Cena zwiedzania to 6 euro. Przyznaję, że jest to suma niewygórowana, zważywszy na to, iż oprócz ponad godzinnej, interesującej (to warto zaznaczyć!) wizyty, w cenę wliczona jest również degustacja kilku rodzajów oliwy i najpyszniejszych świeżych oliwek (ach ta moja miłość do oliwek). Krok po kroku opowiedziano jak wygląda proces produkcji oliwy. Począwszy od zbiorów, przez segregację, tłoczenie i pakowanie. Czy było warto. Pewnie! Co zapamiętałam?

  • Oliwę produkuje się tylko i wyłącznie z dojrzałych czarnych oliwek. Nie można wyprodukować oliwy z zielonych oliwek. Więc etykiety z zielonymi oliwkami na butelkach oliwy to tylko marketing mijający się z prawdą. Oliwki muszą być czarne bo tylko one są na tyle soczyste by móc wycisnąć z nich oliwę.
  • Drzewo oliwne nie umiera nigdy. Nawet jeśli się je zetnie, korzeń twardnieje, ale wypuszcza nowe gałązki.
  • Drzewo oliwne produkuje na zmianę: raz owoce, raz drewno. Wyroby z drzewa oliwnego są piękne i masywne, niestety również bardzo drogie.
  • Jedno drzewo może wyprodukować od 15 do 50 kilogramów oliwek. Do produkcji jednego litra oliwy potrzeba aż 30 kilogramów.
  • Przy produkcji oliwy miażdżony jest owoc wraz z pestką.
  • Drzewo oliwne można wyeksploatować totalnie, ze względu na wszystko co produkuje. Z drewna przepiękne przedmioty, z owoców – oliwki – w różnych wariacjach, pastę lub oliwę, pestki również się przetwarza, a z liści można zrobić napar na dolegliwości – choć w przeciwieństwie do samych oliwek – bardzo niesmaczny.
  • Choć Francję jako producenta oliwy w Europie, wyprzedzają między innymi Grecja, Włochy i Hiszpania, to i ona ma swój duży udział na rynku, a produkowana oliwa jest przepyszna.
  • I w końcu ktoś utwierdził mnie w przekonaniu, że zielone oliwki to po prostu wcześniej zerwane czarne, a nie żadna inna odmiana. Jest wiele odmian drzew oliwnych, przez co kształt, rozmiar i smak może być różny, ale kolor zależy od dojrzałości owocu. Czy tylko ja byłam taka niewydedukowana i musiałam jechać do Francji żeby się tego dowiedzieć?

Dzień ten upłyną w popołudniowym słońcu południa Francji, w cieniu drzew oliwnych, dopełniony smakami i tym co lubię najbardziej – odkryciem czegoś nowego.

L’Oulibo