W POSZUKIWANIU DRAKULI CZ.2/3
Na pierwszą wycieczkę wybrałam się z dziewczynami do Săpânţy. To rumuńska wieś położona nad rzeką Cisą w okręgu Maramures w północnej Rumunii, 15 km na północny zachód od miasta Syhot Marmaroski. Săpânţa na pierwszy rzut oka wydaje się miejscem całkiem zwyczajnym, wioska, jakich wiele w Rumunii, pełna starych drewnianych domów, posiadająca klimat poprzednich wieków. Na płotach domów można zobaczyć wyroby rękodzieła, przede wszystkim kolorowe dywaniki. Jednak niech pozory wsi spokojnej, wsi wesołej nie zmylą podróżników. Tam ukryta jest perła!
Z Cluj udało nam się dojechać autobusem do Baia Mare, później musiałyśmy sobie radzić jak miejscowi. Ponieważ nie wszędzie dociera transport publiczny, mieszkańcy organizują „podwózki”. Kto ma miejsce w samochodzie zabiera znajomych lub nieznajomych – takich jak my – za drobną opłatą. Prawdopodobnie oczekiwałyśmy w złym miejscu bezowocnie machając rekami, gdyż pewna „babuszka” zgarnęła nas – dosłownie – i przeprowadziła na inną ulicę, gdzie znajdowało się wyznaczone miejsce dla autostopowiczów, skąd kilka osób odjeżdżało właśnie do Săpânţy.
Teraz następuje odpowiedź na kluczowe pytanie, dlaczego warto tam jechać? By zobaczyć jedyne w swoim rodzaju zjawisko – Wesoły Cmentarz! Nie inaczej!
Cimitirul Vesel wraz z kompleksem kilku cerkwi został w 1999 roku wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. To prawdziwy, prawosławny cmentarz, jednak jest on absolutnie niezwykły. O jego wyjątkowości świadczą nagrobki, które w niczym nie przypominają tych znanych na co dzień. Te w Săpâncie są kolorowe, bogato zdobione, a przede wszystkim humorystyczne.
Nie ma tu tradycyjnych kamiennych pomników z surowymi napisami. Zamiast tego piękne, drewniane krzyże, zakończone zadaszeniem z rzeźbionymi krawędziami. Krzyże są bajecznie kolorowe, zdobione motywami roślinnymi, rozetami, kwiatami czy symbolami zwierząt; malowane przy użyciu intensywnych kolorów. Wesoły Cmentarz zachwyca feerią barw. Ludyczne zdobienia z ogromną przewagą niebieskiego (symbolizującego niebo), który otrzymał nawet swoją nazwę: „albastru din Săpânţa”; czerwieni i bieli, nadają nagrobkom charakteru swojskości.
Istotna jest również tablica, umieszczona pod krzyżem. Nie zawiera ona suchych danych, ale obrazek, ilustrację, swoisty portret – dosłownie – życia zmarłego.
Twórca owych obrazków Ioan Stan Patraş przedstawiał postaci zmarłych w sposób humorystyczny, karykaturalny, czasem prześmiewczy lub infantylny.
Zmarłych uwieczniono w scenach pokazujących zawód wykonywany za życia, hobby lub przyczynę śmierci. Czasami zamiast zawodów przedstawione są sytuacje, które dominowały w życiu przedstawionych osób. Niejeden nagrobek przedstawia mężczyznę, kobietę lub grupę ludzi podczas biesiady – nietrudno się domyślić, iż chodzi o nadużywanie napojów alkoholowych. Mamy grajków, policjantów, myśliwych i rozbójników. Jest dziewczynka potrącona przez samochód, mężczyzna zastrzelony w lesie lub mężczyzna bez głowy.
Co więcej, oprócz humorystycznych obrazów całość opatrzona jest autorskimi komentarzami dotyczącymi (podobnie jak obrazy) sposobu życia lub śmierci pochowanego albo jego słów skierowanych do tych, którzy zostali na ziemi. Są to zazwyczaj prześmiewcze anegdotki i rymowane wierszyki zaczynające się zazwyczaj od słów:
„Ja (imię i nazwisko) w dniu (data) zrodzony, dnia (data) zostałem tu położony”.
„Ja tu spoczywam, Stan Ileana się nazywam”.
(Aici eu mă odihnesc, Stan Ileana mă numes)
Tłumacząc kilka nagrobków można rozszyfrować takie historie:
„(..)byłem policjantem, byłem dobrym policjantem, zmarłem, ale wciąż wam salutuję i pozdrawiam”
„Życie mnie nie rozpieszczało, matka odeszła, z siostrą zostałam, ale jakoś radę dawałam”.
„Tutaj ja spoczywam, Pop Toader się nazywam. Na klarnecie grałem i palinkę popijałem”
I wiele, wiele innych
Ioan Stan Patraş, pierwszy nagrobek wyrzeźbił w 1935 roku, a ponieważ sposób spodobał się mieszkańcom, tradycja jest kultywowana do dziś. Twórca zmarł w 1977 roku i spoczął pod wyrzeźbionym przez siebie – dla siebie – nagrobkiem. Jego dzieło kontynuuje od 1977 roku uczeń Dumitru Pop. Dotychczas powstało około ośmiuset nagrobków.
O Wesołym Cmentarzu mówi się, że jest etnograficznym cudem. Szczere, spontaniczne i pisane najczęściej w pierwszej osobie epitafia są jakby „wiadomościami” od tych, którzy odeszli dla świata żywych. W ten sposób zmarli są „wiecznie żywi”.
Sam cmentarz „tętni życiem”, a turyści pojawiają się tam niemal każdego dnia. Dziś jest to miejsce stosunkowo dobrze znane w Europie, kilka lat temu mało kto o nim słyszał. Dlatego po powrocie, zdjęcia i informacje o tym cmentarzu były nie lada zaskoczeniem. Mnie samą Wesoły Cmentarz zainspirował do wtrącenia rozdziału do mojej pierwszej pracy magisterskiej o śmiechu, komizmie i tragikomizmie. Drugą pracę miałam pisać już tylko o cmentarzach – napisałam o stereotypach. Ot cała ja!
Wracałyśmy tak samo jak przyjechałyśmy czyli autostopem. Zatrzymał się trzeci mijający nas samochód. Kierowca, próbując z nami rozmawiać, nie bardzo potrafił się porozumieć po angielsku, jednak po chwili odkrył kim jesteśmy: „sztu wy mi tu po angielsku gadacie jak ja Ukrainiec i po polsku paniemaju”. I wszystko było już prostsze.
Podróż powrotna skończyła się totalnym przemoczeniem, suszeniem skarpetek i butów w autobusie do Cluj-Napoca i… małą pomyłką. Autobus jechał na dworzec, mieszkanie Oli znajdowało się blisko dużego supermarketu. Nie chcąc wracać późno z dworca, a przejeżdżając właśnie obok marketu i widząc, że kierowca ma tam przystanek, pożegnawszy się z dziewczynami – wysiadłam. Wyglądało znajomo. Tak, byłam na przeciwległym końcu Cluj… Nie wiedziałam gdzie jestem, musiałam wziąć taksówkę. I co mnie zaskoczyło? Cena! Tanioszka jak nigdzie wcześniej i chyba nigdzie potem. Choć kultura jazdy to chyba osobna historia 🙂