O BLOGU SŁÓW WIĘCEJ


Pióro Podróży to blog, a jakże… o podróżach! O synonimach podróży. To sentymentalne powroty do moich odległych wyjazdów i relacje z bieżących eskapad. Mój punkt widzenia, rozumienia świata, podróżowania. Moje czasami odjechane przygody! A także garstka porad i informacji. Chcę pokazać, że nie trzeba wydawać horrendalnych sum na wyjazdy, a czas na podróżowanie można znaleźć zawsze, nawet pracując od 9 do 17. Jeśli się to kocha, zawsze znajdzie się sposób. Liczy się z kim, gdzie i jak!

PISZĘ

Piszę o sobie, o nim, o niej, o nich. O wyjazdach, chwilach, momentach, miejscach. Piszę dla siebie i innych. Nie trzymam się chronologii w moich historiach, gdy już je opiszę, wszystko się uporządkuje. Chcę, by nie umknęło to w otchłani Internetu. By mój wysiłek, który wkładam w stworzenie tego bloga jako całości, był dla kogoś cenny, ciekawy, inspirujący. A ja chciałabym mieć po tym wszystkim wspaniałą pamiątkę!

PODRÓŻUJĘ

Podróżuję, bo nie ma lepszej nauki. Czego można się nauczyć? Świata, ludzi i samego siebie.


Podróżuję ja, podróżuję z Baptiste, z nami podróżowało Clio – swego czasu (na Bałkanach) nasz drugi dom. Miałam tam swoją sypialnię i garderobę. Czasami wyrażałam się o nim jak o naszym przyjacielu, a nie samochodzie. Znajdowało się w nim (nie wiem gdzie, ale przy zakrętach się przemieszczło) moje ostatnie euro (przeznaczone na bułkę), z podróży po Grecji, które niefortunnie wpadło i przepadło, a które Baptiste obiecał znaleźć i przerobić na pierścionek zaręczynowy. Clio odeszło do krainy demontażu i było nam realnie przykro – tyle przygód razem. A pierścionka jak nie było tak nie ma 😛


Podróżuję też sama, by przekonać się jak wiele odwagi mam w sobie; z przyjaciółmi – wiadomo, z każdym inaczej; z siostrą – chyba nigdy nie zapomni „fantastycznego” noclegu, który zorganizowałam w Budapeszcie, a ja nigdy nie zapomnę American Dream.

PLANUJĘ

Plan jest ważny. W styczniu mam już pomysł na krótki wypad w sierpniu i trasę na wakacje, o majówce zazwyczaj myślę rok wcześniej, znam rozkład kalendarza i wszystkich długich weekendów, wiem w jakie dni jest połączenie tam, gdzie akurat chcę lecieć, a w wolnych chwilach szukam tanich lotów – choć za lataniem w samolotach nie przepadam.


Plan jest bardzo ważny. Nie jestem może rekordzistką, ale byłam czterokrotnie na Erasmusie – tak sobie zaplanowałam. Studia w Bukareszcie, praktyki w Barcelonie i Neapolu i stypendium w Norwegii. A ile dzięki temu zwiedziłam! Chciałabym wrócić do tamtych wspomnień i odczuć. W Rumuni, że wszystko mogę, w Hiszpanii, że to takie proste, we Włoszech, że jak się człowiek uprze, to dostanie to o co walczył. W Norwegii było ciężko, ale doświadczenie niesamowite. Na Erasmusie poznałam Baptiste. Jesteśmy polsko-francuską „dobrą mieszaniną” (jak wyraził się o nas przypadkowo spotkany Słowak) i zwykle razem podróżujemy, więc jego osoba będzie się często pojawiała w tekstach. W końcu znalazłam kompana z prawdziwego zdarzenia i dodatkowo interesują nas te same miejsca, a to już nie lada sukces.


Plan czasem traci znaczenie… Bo czymże byłby podróże bez wielkich improwizacji. Bałkany, Ukraina, Gruzja, Rumunia… Ukraina to była wariacja na temat przypadków, Gruzja nie pozwoliła trzymać się planu, a tydzień w Transylwanii diametralnie zmienił moje życie i zapoczątkował w nim etap przyczynowo-skutkowy. Kto by się tego spodziewał…

POSTANAWIAM

Będzie swojsko i kolorowo, bez spiny i wymuszonej cenzury. Czasami emocjonalnie, z przytupem, z radością i pasją. Po mojemu. Chcę publikować w miarę regularnie – nie obiecuję dnia ani godziny. Na pewno często! Jeśli będzie częściej, to chwała mi za to. Postanawiam zdobyć Was, drodzy przyszli czytelnicy, swoją radosną twórczością. Przekonać niedowiarków, zachęcić niezdecydowanych!

Pisanie uzależnia. Tak jak podróże – pozytywnie!
W drogę!  Do dzieła!!!